Uwielbiam poniedziałki.
Wiem, że tym stwierdzeniem zdenerwuję niejednego Czytelnika, ale od momentu, kiedy z dniem 1 września (a właściwie w tym roku 2 września) nie poszłam, jak to zwykle bywało od blisko 10 lat, do szkoły poniedziałek stał się moim ulubionym dniem tygodnia.
W życiu są rzeczy ważne i ważniejsze i po miesiącu "siedzenia" w domu z czystym sumieniem stwierdzam, że nareszcie wszystko "ogarniam". Wszystko jest na czas, pranie w pralce, śniadanie na stole, gentamecyna w inhalacji...
Wszystko ma jednak swoje plusy i minusy. Majka strasznie się ode mnie uzależniła. Picie musi podać mama, na nocnik posadzić musi mama i wszystko inne -mama. Tata nie - bo nie!!!
A wracając do poniedziałków - Kuba po weekendowych wariacjach domowych wraca wówczas do szkoły, a my toczymy sobie spokojne jesienne życie. Przynajmniej do 14:40, bo o tej godzinie mój pierwszoklasista wraca...
Następnie w harmonogramie dnia jest wspólne odrabianie lekcji (Majka też odrabia swoją "placie domową" - jak to mówi), chwila na zabawę, Majowe inhalacje i tak mija kolejny dzień.
Mukowiscydoza "siedzi" cicho, ale to pewnie też dlatego, że Maja ciągle jest na antybiotyku. Właściwie teraz zaczął się już 5 miesiąc, jak Maja przyjmuje antybiotyki.
Bakterie...??? Nie wiem, 17 -tego jedziemy do Łodzi, zrobimy wymaz i... I aż strach się bać.
Póki co
przebieramy się po tysiąc pięćset sto dziewięćset razy dziennie - Majka uwielbia siedzieć "w swojej szafie" i zakładać wszystko co się da i gdzie się da.
wozimy "różnymi-różnościami", czasami wywracamy i robimy potem tyle hałasu, że słyszy nas chyba pół województwa.
"halloweenujemy" różne potwory, a później się ich trochę boimy.
obcujemy z naturą zza sąsiedzkiego płotu - tzn. siatki.
chodzimy na grzybki.To już jesień...
mama Mai
Wiem, że tym stwierdzeniem zdenerwuję niejednego Czytelnika, ale od momentu, kiedy z dniem 1 września (a właściwie w tym roku 2 września) nie poszłam, jak to zwykle bywało od blisko 10 lat, do szkoły poniedziałek stał się moim ulubionym dniem tygodnia.
W życiu są rzeczy ważne i ważniejsze i po miesiącu "siedzenia" w domu z czystym sumieniem stwierdzam, że nareszcie wszystko "ogarniam". Wszystko jest na czas, pranie w pralce, śniadanie na stole, gentamecyna w inhalacji...
Wszystko ma jednak swoje plusy i minusy. Majka strasznie się ode mnie uzależniła. Picie musi podać mama, na nocnik posadzić musi mama i wszystko inne -mama. Tata nie - bo nie!!!
A wracając do poniedziałków - Kuba po weekendowych wariacjach domowych wraca wówczas do szkoły, a my toczymy sobie spokojne jesienne życie. Przynajmniej do 14:40, bo o tej godzinie mój pierwszoklasista wraca...
Następnie w harmonogramie dnia jest wspólne odrabianie lekcji (Majka też odrabia swoją "placie domową" - jak to mówi), chwila na zabawę, Majowe inhalacje i tak mija kolejny dzień.
Mukowiscydoza "siedzi" cicho, ale to pewnie też dlatego, że Maja ciągle jest na antybiotyku. Właściwie teraz zaczął się już 5 miesiąc, jak Maja przyjmuje antybiotyki.
Bakterie...??? Nie wiem, 17 -tego jedziemy do Łodzi, zrobimy wymaz i... I aż strach się bać.
Póki co
przebieramy się po tysiąc pięćset sto dziewięćset razy dziennie - Majka uwielbia siedzieć "w swojej szafie" i zakładać wszystko co się da i gdzie się da.
wozimy "różnymi-różnościami", czasami wywracamy i robimy potem tyle hałasu, że słyszy nas chyba pół województwa.
"halloweenujemy" różne potwory, a później się ich trochę boimy.
obcujemy z naturą zza sąsiedzkiego płotu - tzn. siatki.
chodzimy na grzybki.To już jesień...
mama Mai
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz